„SZALONE LOKOMOTYWY” - INSPIRACJE

Lokomotywy parowe – piękne swoją staroświeckością, od wielkiego święta nadal kipiące dynamiką ruchu. Przerażające ogromem korpusu i ilością kół, masą
toczącej się stali. Uwodzące krągłościami, wklęsłościami wszelakimi, wdziękami różnorodnych kształtów. Strojne śrubami i nitami, dźwigniami, rurami, zegarami, kranami i zaworami. W pędzie, mimo swej potęgi, odsłaniają koronkowe prześwity
– szprychy kół wielgachnych, ażurową konstrukcję unoszącą ciężar kotła. Przepełnione żarem, potężne, ale i powabne, pragmatyczne, ale i zmysłowe, wzruszają swoją ekspresją przywołaną z przeszłości.

Lokomotywy Witkacego i Stachury, wszystkie szalone i namiętne, mknące wraz
z czasem w dal, w sobie tylko znaną przestrzeń poetyckiej przyszłości.

Szalone lokomotywy ubrane w kształty i kolory różnorodnych światów. Z natury czarne, z wabiącymi akcentami czerwieni. Niekiedy czule nazwane przez swych opiekunów imieniem żeńskim, jakby ukochanej. Przyprószone pudrem sadzy,
ni to piekielnej, ni to kokieteryjnej, wyperfumowane zapachem smarów, troskliwie uzupełnianych na ważniejszych postojach. Spowite obłokami życiodajnej pary niosą w sobie siłę i moc. Połyskliwość smarów, jak najlepszych mazideł piękności, wprowadza je w świat kolorów, szalonych jak one same, wzmagając szalonymi kolorami ich szalony pęd.

Gwizdy, syki i prychania pary towarzyszą emocjom lokomotyw, emocjom związanym z ich aktywnością – ruchem. Dźwięki z pozoru rubaszne, a nawet natrętne, w istocie współtworzą ich dostojeństwo i wyniosłość. Miarowym stukotem anonsują przemykanie pośród łąk i pól, potężnym sapaniem i stęknięciami dają znać

o wspinaniu się na pochyłość. Przenikliwym gwizdem witają napotkany semafor
i obwieszczają swój wjazd na stację.

Czasami, gdy namiętnym adoratorem szalonej lokomotywy jest szalony maszynista zaczytany w Witkacym, wprawia on swoją maszynę w pęd jeszcze większy na zakrętach – dla przestrachu podróżnych, zademonstrowania swojego panowania nad – wydałoby się – nieujarzmioną w pędzie stalową potęgą.

Szalony maszynista, szaleńczo wiodący swą lokomotywę, puszącą się różnorodnymi kształtami, kolorami, zapachami, dźwiękami i zadziornością, przypomina nam trwożną prawdę, że „…nad każdym wisi katastrofa...” (W. Młynarski).

Tomasz Sobecki



P.S. Szaleni maszyniści i szalone lokomotywy mają swoje tajemnice. Ta wystawa ma
swoją tajemną dedykację.

SOBECKI

TOMASZ