BALLADA O DREWNIE

Ogrzewani ciepłem przeróżnych grzejników, które nie sprzyjają przytuleniu się (przeciwnie niż opalanych węglem czy tylko drewnem pieców kaflowych), mieszkańcy miast przeważnie kojarzą naturalne ciepło jedynie z kominkami i z opakowanymi siateczką szczapami drewna brzozowego. Podobnie jak drób kupowany w sklepach jest już bez pierza i bez wnętrzności, tak w składach opałowych czy na stacjach benzynowych kupuje się drewno pocięte i porąbane. Konsument drobiu nie widzi tego, co może odebrać apetyt, także kupujący drewno nie patrzy, jak ścinane drzewo staje się już tylko towarem przeznaczonym do tartaku. Nawet jeśli ktoś siedzi w kinowej sali czy przed telewizorem i ogląda wycinkę lasu, to nie będzie mu dane poczuć zapachu żyjącej przyrody. Obrazy walących się drzew są takie poetyckie: zarazem dramatyczne i majestatyczne. Jeżeli osobiście poruszają, to przede wszystkim wówczas, kiedy oglądamy rabunkową wycinkę dżungli Amazonii czy Borneo. Jednak ścinanie polskich drzew raczej nie wywołuje żywszych emocji, chyba że niszczą je wichury bądź zarazy.

Zdjęcia Tomasza Sobeckiego pokazują "pogrzeb" drzewa. Nie po śmierci naturalnej, kiedy na przykład wichura połamie pnie, lecz po egzekucji. Do momentu ścięcia drzewo stało i rosło. Każdego roku coraz wyższe i grubsze. Aż przyszedł człowiek z piłą. Zapewne już z piłą spalinową. Ścięte – drzewo padło na ziemię. Powalone, po obcięciu gałęzi, było pocięte na odcinki (zwane wałkami). Te zostały wpierw porąbane na szczapy, potem poukładane w kopy (zwane też kopkami). Owe kopy jawią się niczym groby. O zmarłym człowieku mówią płyty nagrobne, jedne więcej, inne mniej. Poukładane w kopy szczapy też mówią: kształtem podobne do kurhanów, pozwalają poznać gatunek, wielkość i zdrowie drzewa. Biel szczap jest podobna do czerwieni mięsa ludzkiego: miąższu drzewa już nie chroni kora – podobnie jak rozerwanych ludzkich wnętrzności nie osłania skóra.

Na tych zdjęciach można widzieć tylko fotograficzny zapis pracy: działanie człowieka, który potrzebuje ciepła, aby przeżyć miesiące mrozów czy jedynie chłodów. Zarazem na tych zdjęciach można dojrzeć egzekucję drzewa. Jednostajnie zachmurzone niebo. Bez kolorów, promieni słońca, podmuchów wiatru. Sceneria dosłownie cmentarna. Z czasem kopki szczap, wrzucone do pieców, znikną. Wystające z ziemi pieńki, stojące niczym pomniczki upamiętniające pościnane drzewa, po latach spróchnieją. Zdjęcia pozostaną. Fotograf, jak poeta, upamiętnia.

Krzysztof Obremski

SOBECKI

TOMASZ